O nas

Prezentuję certyfikaty potwierdzające moje kompetencje

Dobrego początki.....

Moje początki z biorezonansem sięgają 2016 roku, kiedy to ja i moje dziecko bardzo potrzebowałyśmy pomocy w kilku przewlekłych schorzeniach, które mnie, jako matce spędzały sen z powiek:
- w ciągłej obstrukcji, u Nas obu
- w dolegliwościach bolącej i przykrej niestrawności u Córki i u mnie
- w przeroście migdału u dziecka
- w nawracających się od przeszło 2 lat stanach zapalnych prawego stawu kolanowego u Córki.

W okresie, w którym zaczęły się one zazębiać poczułam strach, bezradność i głęboką frustrację. Nie wiedziałam, w jakim kierunku mam podążać, aby Nam pomóc.

Przez wielomiesięczne poszukiwanie możliwości dotarłam do alternatywnej metody, wciąż jeszcze mało docenianej zwanej biorezonansem. Niepewna obranego kursu, lecz zdeterminowana do wykorzystania każdej szansy poddałam Nas badaniu, a później terapii, w nadziei na wyleczenie Nas. Moja konsekwencja w mozolnym procesie terapii w końcu przyniosła kres moim obawom, bardzo powolutku zaczęły w zdrowiu zachodzić zmiany na lepsze. Po paru miesiącach wysiadywania na Sweeper, braniu ziół na odrobaczywianie i wyrzucaniu toksyn przewlekłe zaparcia zaczęły ustępować miejsce nieregularnym wypróżnianiom. To już była ostatnia prosta w drodze do wyleczenia, a po niej pełny sukces, który trwa do dziś.

Natomiast przykra niestrawność u mnie, która była ze mną każdego dnia w moim dotychczasowym życiu, od najwcześniejszych lat dziecięcych zaczęła ustępować, pojawiając się coraz rzadziej, aż nastąpił taki moment, w którym po 38 latach swojego życia poczułam wolność od tej przypadłości. Tyle lat każdego dnia musiałam znosić ją z zakłopotaniem. I to był mój drugi sukces na koncie w powrocie do zdrowia. Wtedy właśnie postanowiłam, że kolejne wyzwania podejmę już na swoim urządzeniu.
W 2018 roku stałam się diagnostą po ukończonym kursie oraz właścicielem urządzeń:
- Mezator M1 urządzenie głównie do diagnostyki
- Mezator Quantum do wskazywania parametrów m.in. Wit., pierwiastków
- Mezator BRT urządzenie nazywane pospolicie chodzącą apteczką

Skracając moją historię, w następnych miesiącach mojej pracy wytrzebiłam Córce bakterię, która lokalizując się w stawach i kościach bezlitośnie je niszczyła. Stąd na tamten moment moje dziecko przez okres przeszło 2 lat przeszła 7 stanów zapalnych, które przynosiły jej ból i opuchliznę nogi od kolana do pachwiny. W efekcie moje dziecko nie mogło przejść 200 metrów, bo cierpiało. Chodzenie przypominało w tych momentach bardziej ciągnięcie nogi za sobą.
Widok ten wywoływał u mnie lęk przed perspektywą, która z całą pewnością nie była kolorowa. Diagnozy różnych lekarzy ortopedów oraz samych ordynatorów były bezlitosne. Każdy stawiał inną lub rozkładał ręce ze współczuciem, widząc moje cierpienie i strach wymieszane razem. A wyrzucenie tej bakterii na urządzeniu zajęło nam dosłownie ciągiem kilka tygodni. Efekt: dziś jesteśmy ponad 5 lat po kuracji i stan zapalny nie wrócił. Nie mogłam uwierzyć, że tego dokonałam, ale czas okazał się być najlepszym spośród wszystkich weryfikatorów.

Dlatego, kiedy pani doktor w 2019 roku poinformowała mnie, że jeżeli Córce nie zmaleje migdał do końca wakacji, to może ją zapisać w kolejkę na zabieg. Wyrzucenie tego paciorkowca zajęło nam dokładnie 8 krótkich tygodni plus ograniczenie nabiału zdziałało cuda. Moje dziecko w ciągu 4 miesięcy migdał miało książkowy. Na zabieg ją nie było sensu dawać.


Niech moja historia będzie dla Państwa przykładem, że warto jest poddać się diagnostyce na biorezonansie i w czasie rozpocząć terapię.